poniedziałek, 22 czerwca 2015

Nie tylko nocleg

Ten wpis miał być irytujący, bo bez polskich znaków. Dlaczego? Bo piszemu ze stolicy Estonii - Tallina.


Na szczęście już udało mi się zastosować milsze w odbiorze ustawienia klawiatury.

O samym Tallinie można wiele napisać - i prawdopodobnie to zrobimy - ale teraz chciałem opowiedzieć o hostelu, w którym się zatrzymaliśmy.

The Monk's Bunk to dość nietypowe miejsce, specjalne dla podróżników "plecakowych" (tutaj znajdziecie definicję).
Technicznie jest to właśnie zwykły hostel (pokoje są tu kilku-, a nawet 10-osobowe, kupuje się miejsce w takim pokoju). Nieraz zdarzało nam się nocować w takich miejscach.

Tutaj jednak sytuacja wygląda inaczej - recepcja jest jednocześnie barem, mini-kinem i - mówiąc ogólnie - miejscem rozrywki i międzynarodowej socjalizacji.

Każdego wieczora odbywają się tu różnorakie gry, zabawy i "before party" - rozgrzewki przed nocnym (nie mylić z "po ciemku") wyjściem na miasto.

Po raz kolejny mieliśmy więc okazję porozmawiać - przy cydrze, śniadaniu czy w kolejce do zameldowania - z ludźmi z całego świata: od Chin, Filipin czy Australii, przez Tanzanię, aż po Amerykę Północną i Południową. Co ciekawe, w tym wybitnie młodym środowisku, spotkaliśmy też dwóch starszych panów z Polski :)

Sam hostel zdecydowanie jest miejscem, w którym nie tylko się nocuje - przez cały okres pobytu jest to swoiste studenckie mieszkanie, gdzie zawsze coś się dzieje, można z kimś porozmawiać, posłuchać muzyki czy pograć w bilarda.


Mimo że decyzja spędzenia kilku nocy w 10-osobowym pokoju wynika przede wszystkim z przyczyn finansowych, zdecydowanie wolę mieszkać w tego typu miejscu - moja niezaspokajalna ciekawość świata ma tu okazję choć trochę poszaleć ;)




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz