piątek, 26 czerwca 2015

Līgo!

Obrzędy nocy świętojańskiej są u nas dość dobrze znane. Ogniska, szukanie kwiatu paproci i takie tam... Kto chce, bawi się w ten sposób. Nie sądziłam jednak, że jest kraj, w którym noc ta jest tak ważna, że jego obywatele mają z tego powodu dwa dni wolnego...
Na Łotwie noc świętojańska zwana jest Līgo (ta kreska nad 'i' oznacza, że głoskę czyta się dłużej niż pozostałe). Inne jej nazwy to līgoties, z łotewskiego kiwać się, pląsać, od pląsów wokół ogniska), Jāņi (Dzień Jana) czy też Jāņu naktī (Noc Jana).

Noc powinno się spędzić przy ognisku, śpiewając liczne pieśni obrzędowe, poszukiwać kwiatu paproci itd. Łotewską specyfiką jest spożywanie specjalnego świętojańskiego sera z kminkiem (jāņu siers) oraz piwa (alus), które w czasach pogańskich było uważane za napój bogów. Dodatkowym, specyficznym rysem łotewskiej nocy świętojańskiej jest huczne czczenie solenizanta Jana (Jānis), który powinien występować tej nocy w wieńcu z gałązek dębowych (ozols – święte drzewo Bałtów), a jego dom nawiedzany jest przez sąsiadów, którzy domagają się poczęstunku wesołymi przyśpiewkami, np.:

„Sieru, sieru – Jāņu māte, Līgo, Līgo!
Alu, Alu – Jāņa tēvs, Līgo, Līgo!”

(„Sera, sera – matko Jana, Līgo, Līgo! Piwa, piwa - ojcze Jana, Līgo,Līgo”).

Pieśń tę słyszałam już w piątek w biurze, współpracownicy nie mogli się doczekać długiego weekendu :)

Łotysze najczęściej świętują poza miastem, na działkach lub u rodzin na wsiach. My nie mieliśmy takiej możliwości, więc postanowiliśmy zobaczyć, jak wyglądają obchody organizowane przez władze Rygi.

Oczywiście, lało... Słyszeliśmy, że to już taka tradycja, od kilku lat nie było pogody w tę noc... Z tego powodu wielkie ognisko, rozpalane w parku, nie chciało się zapalić. Ale w końcu udało się! I to w jak spektakularny sposób - od dużego, palącego się drewnianego koła, za którym szedł tłum ludzi. 


W tle widać płonące koło

Oh, jak tam było cieplutko...

Nikt nie odważył się przeskoczyć przez ognisko, ciekawe dlaczego... :)
Kobiety do ognia podrzucały ususzone wianki. Jakie wianki? - zapytacie. Ano tradycją jest, że tego dnia wszyscy (głównie dziewczyny, ale mężczyźni również) noszą na głowach wianki z żywych kwiatów, traw i liści. Można było kupić kwiaty i zapleć ozdobę samodzielnie, lub pójść na łatwiznę i kupić gotowy wyrób. Za kilka euro stałam się właścicielką takiego cuda:

Elizaveta, Maja i ja. Prawdziwe Słowianki!

Stoisko z kwiatami

Do wyboru, do koloru!
Oczywiście musieliśmy spróbować tradycyjnego sera, o którym pisałam wyżej. Poprawka - ja musiałam go spróbować. Mirek zniechęcił się zaraz po tym, jak zobaczył kminek... Wg mnie jest pyszny. Przypomina mi ser, który dziadziu Tadziu robił w garażu. Taki kawałek jak na zdjęciu kosztuje 1,50 euro. Wybór jest naprawdę duży.



Na scenie odbywały się występy zespołów folklorystycznych. Niestety, cały czas padał deszcz, a scena była niezadaszona... 


Zwróćcie uwagę na element tradycyjnego łotewskiego kostiumu - płaszcz przeciwdeszczowy ;)
23 i 24 czerwca transport miejski był darmowy, aby ludzie bez przeszkód mogli poruszać się pomiędzy dwoma miejscami obchodów święta. Z parku Dzegužkalna udaliśmy się na ulicę 11. novembra. Jedna z głównych ulic miasta, biegnąca wzdłuż rzeki, była tego dnia zamknięta. Na scenie odbywały się koncerty, jednak już nie zespołów folklorystycznych. Nie widzieliśmy jednak za wiele, wszystko zasłaniały nas porozkładane parasole :( Dookoła stało wiele straganików, w których sprzedawcy, w tradycyjnych strojach, sprzedawali głównie piwo i chłopskie jadło. Można było się ogrzać przy jednym z wielu 'przenośnych ognisk'. 


Tylko tyle udało się nam zobaczyć, patrząc w kierunku sceny :(
Szkoda, że pogoda nie dopisała. Ta noc na pewno byłaby bardziej ciekawa i magiczna, gdyby nie deszcz i temperatura w granicach 12 stopni. Jednak mimo to, cieszę się, że dane nam było wziąć udział w tych obchodach.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz