Dlatego też dziś mogę napisać kilka zdań o...
wyprawie po ziemniaki.
Jako szanowany kur domowy, w przerwie w pracy wyruszyłem do słynnych hal targowych Centrāltirgus - głównego rynku (w znaczeniu handlowym) miasta.
Jak pisaliśmy wcześniej, można tam nabyć naprawdę wszystko. Dziś przyjrzałem się trochę lepiej i okazało się, że, generalnie, wszystko wygląda bardzo podobnie jak u nas:
Na szczęście nie wszystko było w pełni znajome. Znalazłem tez stoiska z uzbeckimi suszonymi owocami:
przyprawami:
i - oczywiście - bardzo popularnymi na Łotwie bursztynami:
Jako że Ryga leży nad morzem (choć w zatoce), nie mogło zabraknąć ryb (niektóre były tak świeże, że jeszcze próbowały oddychać, inne wręcz mrożone):
oraz kawioru:
W końcu, po długim przyglądaniu się i kilku krótkich rozmowach po rosyjsku (łamanym rosyjsku oczywiście) udało mi się kupić upragnione ziemniaki:
W nagrodę, w drodze powrotnej (wiadomo - nieznaną wcześniej trasą) moim oczom ukazał się mniej więcej znajomy widok:
Nie, nie był to "dar narodu radzieckiego dla narodu polskiego", ale Wieżowiec Akademii Nauk Łotwy:
Jest on dużo niższy niż warszawski Pałac Kultury i Nauki, ale na jego szczycie (21. piętro) także znajduje się taras widokowy - jeśli widok z niego będzie tego wart, z pewnością podzielimy się zdjęciem ;)
Czas wracać do pracy - do usłyszenia :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz